Rwetes ptasi budzi nas co rano. Ale po kolei:
W zeszłym tygodniu sójki założyły gniazdo na sośnie – na końcu gałęzi zwisającej nad drewutnią – i od kilku dni samiczka wytrwale tam wysiaduje. Początek zniesienia był niezbyt udany: jedno jajo znalazło się na ziemi – niebieskawe i piegowate. Ale dalej jakoś poszło. Gniazdo jest na wysokości około 5 metrów. Gałąź tańczy na wietrze, ale przyszłej mamie wcale to nie przeszkadza. Podglądamy od dołu jej ogonek sterczący z gniazda raz z jednaj, raz z drugiej strony 🙂
Ponadto w całym ogrodzie panoszą się kopciuszki, merdając rudymi ogonkami, do altany podlatuje czasem rudzik, a jak nikt nie patrzy, to sikory bogatki zbierają z wycieraczki psie kłaki na wymoszczenie gniazda.
Modraszki zamieszkały w budce na brzozie, a bogatki przymierzają się do „betonowego M2”, w którym od kilku lat odchowują młode.
Widzieliśmy też już muchołówkę szarą. Nadal słychać kukułkę.
Wczoraj rano szybowały nad nami dwa jastrzębie – często czyhają tu na gołębie sąsiada…
Dzisiaj ogromny cień przesunął się nad sadem – to dość nisko przeleciał bocian biały.
No i co dnia czarne kruki kraczą upiornie.
Nie bardzo mam czas, ale wkrótce dodam fotografie (bo mam, tylko surowe, nie mam kiedy dopasować do formatu tej stronki).
Aktualności z ptasiego radia
poniedziałek, 28 kwietnia 2008, 14:07Łan pszenicy z wronami (Vincent van Gogh, 1890)
środa, 23 kwietnia 2008, 01:36Korenveld met kraaien (hol.) – Wheat Field with Crows (ang.)
To nie jest ostatni obraz namalowany przez Vincenta Van Gogha przed samobójczą śmiercią – wbrew temu, co powiedziano w Pasji życia czy w filmie Vincent i Theo, opartym na listach artysty do brata.
Nie są to również kruki (Corvus corax) nad polem zboża – a wrony (Corvus corone) nad łanem pszenicy.
Jak gdyby sam obraz był za mało dramatyczny. Jak gdyby nie czuło się szaleństwa duchowego, które kierowało pędzlem. Jak gdyby trzeba było jeszcze bardziej udramatyczniać czarne niebo.
E tam, z tą klasyką
wtorek, 1 kwietnia 2008, 10:56Nad ogrodem szybuje ogromny kruk. Jest nieprzyjemnie.
Nie lubię Żeromskiego. Nie jestem powstańcem styczniowym (co najwyżej – sierpniowym). Nie walczę z Moskalami (wolę już mickiewiczowskie Do przyjaciół Moskali). Dlaczego więc nade mną kruk?
Rozdzióbią nas kruki, wrony…?
No nie, jest jeszcze urzędowy obowiązek pochówku. Nie uda się tym czarnodziobym.
Łaciński Corvus znalazł się na wielu herbach szlachty polskiej – począwszy od Korwina (niekoniecznie Mikke). Na moim nie.
Kruk krukowi oka nie wykole. Ulica Krucza w Warszawie. Czarny jak pióro kruka. Demony z Kruczego Dworu. Leon Kruczkowski – Niemcy.
Nawet niewielki, zdrobiony (puciu-puciu) kruczek prawny jest nieprzyjemny.
Jakoś dzisiaj tak mało ornitologicznie wyszło. To przez te kruki.