Nazajutrz po poprzednim wpisie młode sójki zaczęły opuszczać rodzinne gniazdo.
Pierwszy podlot wykonał swój pierwszy lot niedaleko: z gniazda na konarze nad drewutnią prawie spadł na dach drewutni. Dłuższą chwilę trwał tam oszołomiony. Musieliśmy uważać, bo wzbudził zainteresowanie psa… Zobaczcie, jaki ma jeszcze krótki ogonek 🙂
Po chwili na trawie znalazły się kolejne dwa podloty. Pies musiał zostać zamknięty, a młode sójki przeniesione na teren ogródka niedostępny dla psa. Były nieco przerażone, ale lepsze to, niż zostać posiłkiem Asy…
Na gnieździe wypatrzyliśmy jeszcze trzy młodziki — więc w sumie sójka odchowała szóstkę pisklaków.
Dzielna mama dość natarczywie cały czas obstawiała budkę modraszki (niestety, sójki karmią swoje młode również pisklętami drobniejszych gatunków), a podloty skakały po gałęziach sosen, robiąc przy tym sporo wrzasku.
A u mnie w ogrodzie wysyp podlotow sroki i kawki. Tez musze uwazac na psa. Dzis, po uslyszeniu dzikich wrzaskow sroczych wybieglam z domu do ogrodu. Moja psica penetrowala krzaki pod plotem, a nad nia na klonie skrzeczaly stare sroki.
Mimo wszystko, mam nadzieje, ze ptaszeta beda sie zdrowo chowaly.
Pozdrawiam!