Godz. 16 – dziwny hałas na niebie. Spojrzałam w górę i szybko pobiegłam po aparat. Od południa nadleciało duże stado wielkich ptaków i przelatywało mi wprost nad głową. Jakby trzy klucze obok siebie. Bociany? Ale one klekoczą, a ten dźwięk… Nie umiem go określić.
Kiedy wróciłam, były już dość daleko, ale udało mi się jeszcze zrobić dwa zdjęcia (potem się okazało, że wyłączyłam Autofokus i są do kitu). Chwilę jeszcze zostałam w ogrodzie, usiłując zidentyfikować dźwięki wydawane przez klucz ptaków. Niczego mądrego nie potrafiłam wymyślić.
A ptaki zaczęły kołować. Jakby wracały… Uruchomiłam aparat fotograficzny (tym razem nieco staranniej) i zrobiłam serię zdjęć. Dwa z nich wybrałam do galerii.
Żurawie (bo tak je potem zidentyfikowałam z fotografii) krążyły nad okolicą dłuższą chwilę. W końcu duży klucz 30 ptaków połączył się z innym, mniejszym kluczem 16 ptaków i odleciały – dokładnie na północ.