Ślady na śniegu bezlitośnie wskazują, co się wydarzyło: z lewej strony zdjęcia wyraźnie widoczne są tropy skaczącego nornika — ale idą tylko w jedną stronę. Z daleka wypatrzył go bowiem drapol, zawirował, zanurkował i chwycił pazurami. Odbił się skrzydłami od śniegu, pozostawiając na nim ślady dużych lotek. Przez okno mignął mi tylko cień ptaszydła.
Pod grupą sosen pies wynalazł później jakieś resztki (które ze smakiem szybko zjadł). Tu zapewne nornik dokonał żywota.
Z drapieżników widujemy tu głównie puszczyki i myszołowy, rzadziej jastrzębie (te głównie polują na gołębie sąsiada) — więc najbardziej jest prawdopodobne, że są to ślady po żerowaniu któregoś z nich.
Nornik zwyczajny — Microtus arvalis — który często pozostawia u nas ślady swoich ścieżek, to niewielki gryzoń (tułów do 10 cm + ogon 4 cm). Po łagodnych zimach mamy ich sporo (bardzo szybko się rozmnaża: samica wydaje w miocie do 10 młodych; może rocznie wydać 3-4, a nawet 6 miotów; młode już po 2 tygodniach zdolne są do rozmnażania!). Pod powierzchnią ziemi z daleka widoczne są ich korytarze. Nie zapadają w sen zimowy, ale mieszkają w norkach, w których budują trawiaste gniazda. Odżywiają się zielonymi częściami roślin, nasionami, z rzadka owadami.
Ta zima zmusiła je do wygrzebania się z legowiska, a na to tylko czyhają ich główni wrogowie — jastrzębiowate i sowy.
PS. Zdjęcie celowo jest czarno-białe, gdyż — zrobione w nie najlepszych warunkach — miało zbyt wiele kolorowych przebarwień.
Dodaj coś od siebie
Najpierw trzeba się zalogować, by potem dodawać komentarze.