Wystrychnął fotografa na dudka

piątek, 4 lipca 2008, 20:32

znaczek PL1574

Dzisiaj rano przyleciał do nas nowy gość. Widywaliśmy go już w okolicy, ale w naszym ogrodzie – po raz pierwszy.

Dudek w trawie


Upupa epops – łacińska nazwa, która rozśmiesza. Polska nazwa – dudek – tyż pikna. Dudki należą do rzędu kraskowych Coraciiformes. Obie nazwy wyraźnie powtarzają głos ptaka: ududud. Dawne jego polskie nazwy to hupek, hutek, wudwud.

Tenże ptak, który przeleciał za płot i przysiadł w cieniu na sosnowej gałęzi.


Nie chciał pozować: dudek wystrychnął mnie na dudka

Samiczka dudka składa jajka w połowie maja, potem przez 16-18 dni je wysiaduje. Od wyklucia się młode ptaki pozostają w gnieździe około 4 tygodnie. No tak, to znaczy właśnie do początków lipca. Trudno mi powiedzieć, czy widzieliśmy dzisiaj jednego dudka, czy też kilka. Kręciły się cały dzień – ale nigdy nie widzieliśmy dwóch jednocześnie. Mógł się kręcić jeden.
Kilka dni temu inny dudek siedział na środku polnej drogi, którą jechaliśmy. To zapewne inny nieostrożny młodzik.


Nazajutrz poczyniliśmy dalsze obserwacje – to jednak rodzice karmią młode: dudek przylatuje do naszego ogrodu, a kiedy się nachapie robali, z pełnym dziobem odlatuje stale w tym samym kierunku. Za sąsiednią działką jest kilka starych drzew liściastych – dębów, wiązów i buków. Może tam mieszka dudkowa rodzina?

Mądre kosy!

środa, 18 czerwca 2008, 23:50

Wczoraj już właściwie odżałowaliśmy lęg kosów (patrz: Koniec tej historii). Dzisiaj obserwowaliśmy tylko kosową, ale nie karmiła młodych, tylko tak sobie chodziła po trawie, czasem skubnęła jekiegoś robala i tyle.
Po południu usłyszeliśmy z domu straszny ptasi rwetes. Wyjrzeliśmy przez okno, a tam dwa kosy atakują sójkę, która lotem pikującym celuje w szarą plamę na trawniku. Pisklak?!?! Tak! Widać jeden jednak się uchował! 😀 😀 😀

pisklę kosa




drabina przy gnieździe




gniazdo (sorry za kiepską jakość)




kosowa mama


Wybiegliśmy przed dom, płosząc sójkę, ale też płosząc bezradnego malucha. Wyraźnie nie jest jeszcze przygotowany do latania i po prostu wypadł z gniazda. Zlokalizowaliśmy psa, wzięłam aparat i ledwo znalazłam pisklę, które podskakując szybko znalazło miejsce, w którym wtapiało się w otoczenie. Proszę tylko zerknąć na pierwszą fotografię.
No tak, pisklak jest już dość duży, na tyle duży, że rodzice sami go nie zaniosą do gniazda…

gniazdo w rozwidleniu gałęzi


Przystawiliśmy więc długaśną drabinę i – łamiąc zasadę niewtrącania się – dzielnie wdrapałam się około 3-4 metry ku gniazdu (żółta strzałka). Nie było to łatwe, bo jedna ręka zajęta była pisklęciem. Ale udało się. Mało tego: na samej górze okazało się, że w gnieździe są jeszcze inne pisklęta! Nie powiem ile – ale ze 3-4 co najmniej. „Moje” pisklę było bardzo ruchliwe, natomiast te w gnieździe jakby śnięte i płasko ułożone na dnie. Ale oddychały spokojnie. Włożyłam szybko pisklaka gniazda i poprosiłam o aparat.
To jeszcze nie koniec przygód: kiedy zeszłam kilka szczebli, by sięgnąć po aparat, ten sam pisklak znowu wyleciał z gniazda i łupnął na trawę pod brzozą. Cóż robić? Mąż najpierw podał mi aparat, a potem pisklę. Powiedziałam groźnie, że trzeci raz już nie będę go zanosić do gniazda i chyba uwierzyło 🙂

Zdjęcia z gniazda są kiepskie: byłam zbyt blisko i nie czułam się swobodnie na czubku drabiny… W każdym razie po prawej jest „mój” pisklak, a po lewej da się wypatrzeć w głębi gniazda szare piórka jego braciszka.
Potem z niepokojem obserwowaliśmy się wzajemnie: my kosy, a one nas. Najbardziej obawialiśmy się porzucenia gniazda – zdarza się to ptakom: po ludzkiej ingerencji po prostu porzucają gniazdo i budują nowe gdzie indziej… Najpierw przyleciał pan kos, niedługo potem jego żona. Niby wszystko było więc już OK, ale… dlaczego one nie karmiły młodych?!
Ja rozumiem, że musiały pilnować gniazda, bo sójka czyha. Ale cały czas? No i te małe, które widziałam takie śnięte… Przecież muszą jeść! Czegoś tu nie rozumieliśmy. Przecież Natura jest mądra.
Z jednej strony cieszyliśmy się jak dzieci, że są pisklęta, że sójka ich nie porwała, ale z drugiej z niepokojem obserwowaliśmy kosią rodzinkę – czemu rodzice ich nie karmią, jak poprzednio? Tak było przez ładnych parę godzin.
Kiedy jednak słońce zaczęło zachodzić, mąż zawołał mnie do ogrodu: tata-kos siedział na gnieździe, zaś mama-kosowa zbierała w sadzie dżdżownice. Po chwili role się zmieniły: mama karmiła młode, a tata szukał jedzonka. Podejrzewamy więc, że mądre kosy odczekały, aż sójki pójdą spać i dopiero wówczas wzięły się za karmienie. Wcześniej niemrawe pisklęta zapewne po prostu spały pod skrzydłami mamusi, chronione przez złym okiem sójki.
Wieczorem, gdy podlewałam ogródek, kosowa mama usiadła na płotku i tak sympatycznie mi się przyglądała…

Koniec tej historii

poniedziałek, 16 czerwca 2008, 14:32

Niestety, wygląda na to, jak poniżej dopisała Ewa, że sójka potraktowała gniazdo kosa jak stołówkę.

Smutna kosowa


Smutna samiczka kosa na pustym gnieździe. Albo siedzi tu, albo na gałęzi wyśpiewuje bardzo smutną pieśń. To nie są już owe wygwizdywane radośnie fletowe piosenki. Przestała już zbierać robale, nie widać też jej czarnego męża, który często zmieniał ją przy wysiadywaniu.
Na pewno młode jeszcze nie wyfrunęły same: w księgach wyraźnie napisano, że w gnieździe winny pozostać 12-14 dni, a rodzice powinni je karmić przez 3 tygodnie. Tydzień nie minął od wyklucia.
Kruszewicz pisze, że straty w lęgach kosów sięgają 40%. U Sokołowskiego czytam, że tylko 40% młodych wyrasta szczęśliwie. No cóż, c’est la vie.
Kosy niedługo zapomną swój dramat i przystąpią do następnego lęgu. W ciągu roku miewają po kilka lęgów: w marcu-kwietniu, w czerwcu, a czasem jeszcze w sierpniu. Żeby tylko znalazły sobie lepsze miejsce na gniazdo – przecież sójka nie odpuści.

Wykluły się małe kosy

niedziela, 15 czerwca 2008, 12:34

W tym tygodniu w gnieździe na brzozie rozpoczął się ruch.

Na tym zdjęciu jeszcze pan kos siedzi na gnieździe. Na zmianę z mamą wysiadywał jaja 🙂


Teraz młode już się wykluły. Gniazdo jest jednak na tyle głębokie, że z poziomu fotografa piskląt w nim nie widać. Może jak podrosną?

To zdjęcie jest późniejsze, z piątku: pani kosowa z dziobem pełnym dżdżownic jeszcze na chwilę zeskoczyła z płota i wyciągnęła kolejnego robala, by po chwili podfrunąć do gniazda i obdzielić rozwarte dzióbki.


Oboje rodzice na zmianę przylatują karmić młode: czarny tato i brązowo ubarwiona mama kosowa.
Niestety, dzisiaj widzieliśmy, jak sójka wykorzystała chwilową nieobecność rodziców-kosów, usiadła na gnieździe i porwała stamtąd jednego pisklaka. Nic nie mogliśmy zrobić, gdy przeleciała nad nami do sadu z kwilącym kosiątkiem w dziobie. Nie lubię sójki 🙁
Przedwczoraj wśród sosnowych gałęzi za płotem dojrzałam dorosłego dzięcioła pstrego karmiącego młodzika – tak dzióbek w dzióbek 🙂

Podlotki

niedziela, 8 czerwca 2008, 23:40

Nazajutrz po poprzednim wpisie młode sójki zaczęły opuszczać rodzinne gniazdo.

Podlot sójki

Pierwszy podlot wykonał swój pierwszy lot niedaleko: z gniazda na konarze nad drewutnią prawie spadł na dach drewutni. Dłuższą chwilę trwał tam oszołomiony. Musieliśmy uważać, bo wzbudził zainteresowanie psa… Zobaczcie, jaki ma jeszcze krótki ogonek 🙂

Kolejne dwie sójki

Po chwili na trawie znalazły się kolejne dwa podloty. Pies musiał zostać zamknięty, a młode sójki przeniesione na teren ogródka niedostępny dla psa. Były nieco przerażone, ale lepsze to, niż zostać posiłkiem Asy…
Na gnieździe wypatrzyliśmy jeszcze trzy młodziki — więc w sumie sójka odchowała szóstkę pisklaków.
Dzielna mama dość natarczywie cały czas obstawiała budkę modraszki (niestety, sójki karmią swoje młode również pisklętami drobniejszych gatunków), a podloty skakały po gałęziach sosen, robiąc przy tym sporo wrzasku.

Młode sójki

sobota, 7 czerwca 2008, 02:20

Młode sójki niedługo opuszczą gniazdo.

Pisklęta sójki


Pisklęta wyraźnie przestają się mieścić w gnieździe. Ciekawe, skąd sójki wiedziały, jak duże gniazdo zbudować? Przecież najpierw budują gniazdo, a dopiero potem samiczka znosi jaja… Tym razem w gnieździe jest co najmniej czworo piskląt, a wydaje się nawet, że pięcioro.

gniazdo sójki


Do tego zdjęcia wdrapałam się na pokojową drabinę kilka metrów od gniazda. Zawsze byłam metr wyżej. Niestety, gałęzie skutecznie uniemożliwiają zrobienie wyraźniejszej fotografii. Przy tym gniazdo jest prawie na końcu ruchomej gałęzi sosny i kołysze się z każdym powiewem wiatru. Taka naturalna kołyska dla maluchów.

Modraszka zapracowana

środa, 4 czerwca 2008, 00:04

Modraszki uwijają się jak w ukropie.

Karmiąca modraszka


Para naszych modraszek pracowicie karmi młode, które kwilą na cały ogród, gdy tylko któreś z rodziców zbliży się do budki. Przy tym stale uważać muszą na kręcącą się w pobliżu sójkę.

Karmiąca modraszka

Na drugiej fotografii – rzadki widok: modraszka wykorzystuje ogon do podparcia, jak to zwykle robią dzięcioły. Proszę jednak zwrócić uwagę, że nie siedzi ona na kołku, ale – chcąc głębiej sięgnąć dziobem do środka, obydwoma łapkami przytrzymuje się otworu budki. W tej sytuacji ogon bardzo się przydaje 🙂

Młode kopciuszki

piątek, 30 maja 2008, 21:59

Kolejne pisklęta opuszczają gniazda.

młody kopciuszek


Są już pierwsze kopciuszki. Jest ich dość dużo w całym ogrodzie. Wyglądem przypominają mamę – ojciec-kopciuszek ma ciemne podgardle. Siedział pewnie przy kominie i umorusał się sadzą. Wszystkie zaś mają rude ogonki, którymi tak śmiesznie potrząsają.

portret młodego kopciuszka


>Oto drugi portret tegoż młodego kopciuszka. Jeszcze ma sporo puchu zamiast dorosłych piór.
Prawdopodobnie wyszedł z gniazda pod dachem werandy, którego nigdy nie widzieliśmy – tak jest zakamuflowane.

drozd śpiewak


Coraz częściej też pojawia się drozd śpiewak – ale nie wiemy, gdzie założył gniazdo. W miejscu ubiegłorocznego nie ma nic. Może jeszcze uda się nam podejrzeć. Co roku wyprowadzają u nas młode, więc pewnie i tym razem nie będzie inaczej.

Sójki i kosy

czwartek, 29 maja 2008, 05:40

Rozpoczęła się teraz walka o przetrwanie. kos na znaczku bułgarskimWczoraj para kosów (mieszkańców gniazda na brzozie) przegoniła ze swego rewiru sójkę. Wrzasku przy tym wszystkie trzy ptaki narobiły mnóstwo. Wylądowały na sośnie stojącej w mniej więcej równej odległości od obu gniazd. Po chwili kosowa powróciła na brzozę przy altanie. Nie zaglądaliśmy do niego (w ten sposób można spowodować, że ptaki porzucą gniazdo), ale zapewne jest tam już 5-6 cętkowanych jaj w kolorze turkusowym. Wysiadywanie trwa 14 dni, więc jeszcze trochę zostało. Na gnieździe siedzi tylko pani kosowa, choć elegancki brunet stale jest w pobliżu i dba o bezpieczeństwo kobiety.
Sójka wróciła na swój sosnowy konar nad drewutnią. Kiedy zbliżyła się do gniazda, ze środka wysunęły się głodne dzióbki. No cóż, tym razem nie dostaną jajecznicy na śniadanie…

Są pierwsze pisklęta!

wtorek, 27 maja 2008, 16:59

Więc stało się. Mamy małe.

pisklęta sójki

Zaczęła sójka. Na zdjęciu Długiego wyraźnie widoczne są co najmniej 3 czerwone gardziele głodnych pisklaków i dzielną mamę (a może tatę? sójki po równo dzielą się obowiązkami rodzicielskimi). Sójki zwykle miewają po 5-7 piskląt, więc pewnie i naszych jest więcej niż tu widać.

samiczka kosa na gnieździe

Długi zrobił też fajne zdjęcie kosowej na gnieździe, o którym było poprzednio. No cóż, kolega jest prawie pół metra ode mnie wyższy, więc mu było łatwiej 🙂
Trochę niepokojące wieści wyczytałam o sójkach u Sokołowskiego: pisklęta żywią się początkowo delikatniejszymi owadami, później prawie samymi młodymi ptaszkami. Ja wiem, rozumiem, to…

Idylla maleńka taka:
Wróbel połyka robaka,
Wróbla kot dusi niecnota,
Pies chętnie rozdziera kota,
Psa wilk z lubością pożera,
Wilka zadławia pantera.
Panterę lew rwie na ćwierci,
Lwa – człowiek; a sam, po śmierci
Staje się łupem robaka.
Idylla maleńka taka.

[Mikołaj Biernacki-Rodoć – Idylla maleńka taka]

« nowsze zapiskistarsze zapiski »